Przyczyny akcji „Wisła”

Bohdan Halczak

            Dnia 28 kwietnia 1947 r. sześć dywizji Wojska Polskiego przystąpiło do realizacji akcji „Wisła”, która trwała trzy miesiące. W okresie tym wysiedlono z terenów południowo-wschodnich państwa polskiego blisko 150 tysięcy Ukraińców oraz członków rodzin mieszanych. To jeden z najtrudniejszych epizodów w niełatwej historii stosunków polsko-ukraińskich. Do roku 1989 niewiele pisano w Polsce o akcji „Wisła” i wyłącznie w ramach obowiązującej, propagandowej „sztampy”. Po upadku „Polski Ludowej” nastąpiła swoista „eksplozja” publikacji, poświęconych sławetnej akcji.

            Prace Romana Drozda[1], Eugeniusza Misiło[2] oraz innych autorów ujawniły wiele kwestii, związanych z przygotowaniem, przeprowadzeniem oraz konsekwencjami akcji „Wisła”. Nie udało się jednak wyjaśnić problemu głównego – dlaczego właściwie władze komunistyczne zdecydowały się na przeprowadzenie tej akcji? Dla historyka, zajmującego się problematyką dziejów najnowszych Europy Środkowo-Wschodniej fakt ten nie stanowi zaskoczenia.

            Ustalenie rzeczywistych intencji działania władz komunistycznych jest często trudne, a nawet niemożliwe, mimo dostępu do wytworzonych przez nich dokumentów. Uzasadniając oficjalnie swoje decyzje funkcjonariusze „aparatu” posługiwali się, na użytek publiczny taką argumentacją, jaka była im wygodna, nie troszcząc się o to czy była ona zgodna z prawdą czy nawet z ich wcześniejszymi wypowiedziami. W krajach byłego ZSRR określa się taką argumentację mianem „kołchozowej”.

            Nie oznacza to jednak, że w dokumentach, tworzonych na użytek wewnętrzny komuniści byli szczerzy. Były one zredagowane specyficznym slangiem, nazywanym do roku 1989 „partyjną nowomową”. Był to zbiór propagandowych frazesów, zaczerpniętych z oficjalnych wydawnictw i przemówień aktualnych przywódców. „Nowomową” posługiwano się również w trakcie zebrań, nawet w ścisłych, kierowniczych gremiach, jak np. Egzekutywy Komitetów Wojewódzkich PZPR. Działacze komunistyczni obawiali się siebie wzajemnie, ponieważ w partii kwitło donosicielstwo. Wypowiedziana nieopatrznie uwaga mogła „pogrzebać” karierę, lub nawet spowodować usunięcie z szeregów partyjnych.

            Akcję „Wisła” tłumaczono początkowo działaniem represyjnym po zamachu, dokonanym 28 marca 1947 r., przez UPA na osobie generała Karola Świerczewskiego, wiceministra obrony narodowej. W uchwale Biura Politycznego KC PZPR, podjętej dnia 29 marca 1947 r., po omówieniu kwestii związanych z pogrzebem generała i upamiętnieniem jego imienia stwierdzono: „W ramach akcji represyjnej wobec ludności ukraińskiej postanowiono:

  1. W szybkim tempie przesiedlić Ukraińców i rodziny mieszane na tereny odzyskane…”[3].

Podobnym uzasadnieniem posługiwała się oficjalna propaganda.

            Ze współczesnej perspektywy argumentację tą trzeba uznać za „kołchozową”. Generał Świerczewski nie przedstawiał na tyle wielkiej wartości dla władzy komunistycznej, aby z powodu jego śmierci uciekać się do tak drastycznych działań. Nie był zresztą niewinnym, bezbronnym dzieckiem bestialsko zamordowanym, lecz uzbrojonym, umundurowanym, zawodowym żołnierzem na służbie, który poległ w walce. Wreszcie - jak wykazały badania Romana Drozda – przygotowania do akcji „Wisła” zostały rozpoczęte jeszcze przed śmiercią generała Świerczewskiego[4]. Niemniej taką właśnie wersją uzasadnienia akcji „Wisła” – jako sprawiedliwej kary za śmierć bohatera narodowego władze komunistyczne posługiwały się przez długie lata.

            W końcowym okresie istnienia „Polski Ludowej”, w latach osiemdziesiątych władze komunistyczne mniej eksponowały postać Karola Świerczewskiego. Doszło do pewnej modyfikacji wcześniejszej teorii. Przyznając, że akcja miała charakter niehumanitarny stwierdzano zarazem, że jej przeprowadzenie było niezbędne dla ostatecznego pokonania ukraińskiego podziemia zbrojnego – Ukraińskiej Powstańczej Armii. Pogląd taki usiłowali propagować niektórzy publicyści, związani z obozem rządzącym.

            Zdaniem Artura Baty: „Wiosną 1947 roku stało się rzeczą oczywistą, że ostateczne rozbicie band jest niemożliwe bez odcięcia ich od zaplecza ludzkiego, materiałowego i żywnościowego. Toteż zapadła decyzja, wymuszona de facto przez UPA, wysiedlenia pozostałej ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane.”[5].

Podobnie pisał Feliks Sikorski: „Szybka i całkowita likwidacja wrogiego podziemia ukraińskiego możliwa była tylko przy pozbawieniu go wszelkiego poparcia w społeczeństwie. Toteż przesiedlenie ludności ukraińskiej zapewniło pełną izolację OUN i UPA. Przedsięwzięcie to z punktu widzenia zasad humanitarnych, aczkolwiek bolesne zarówno dla winnych, jak i niewinnych, było skutkiem okoliczności, jakie powstały na południowo-wschodnich krańcach kraju wiosną 1947 r. Zwłoka z likwidacją zbrojnego podziemia ukraińskiego przedłużyłaby cierpienia i mnożyła ofiary zarówno wśród ludności, jak i walczących z nim żołnierzy i funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego i MO”[6].

Podobne teorie wysuwał Kazimierz Pudło: „Uchwałą Prezydium Rady Ministrów (17 IV 1947) i rozkazem Naczelnego Dowódcy WP powołana została do życia GO „Wisła” dla przeprowadzenia akcji specjalnej, która miała położyć kres działaniom ukraińskiego nacjonalistycznego podziemia. Potrzeba odizolowania przy tej akcji militarnej ludności cywilnej pochodzenia ukraińskiego, z pobudek humanitarnych i taktyczno-operacyjnych, przesądziła o administracyjnym jej przesiedleniu na zaludniane jeszcze ziemie zachodnie i północne”[7].

Cytowane opinie prezentują argumentację „kołchozową”. Brutalne wysiedlenie, deportacja, przymusowe osiedlenie na obcym terenie przysporzyły ludności ukraińskiej tyle cierpienia, że pisanie o „pobudkach humanitarnych” inicjatorów akcji „Wisła” zakrawa na bardzo ponury żart. Część deportowanych przeszła zresztą przez Centralny Obóz Pracy w Jaworznie. Niezbyt poważnie prezentuje się również argument o przyczynach taktyczno-operacyjnych. W 1947 r. w walkę z ukraińską partyzantką było zaangażowanych 21 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy sił policyjnych[8]. Dysponowali znaczną przewagą w zakresie uzbrojenia. Granice blokowały oddziały czechosłowackie oraz NKWD. Liczba partyzantów UPA nie przekraczała wówczas 2 tysięcy[9].

W tej sytuacji, gdyby rzeczywiście armia polska nie była w stanie poradzić sobie z ukraińskim podziemiem zbrojnym inaczej jak bez wysiedlenia ludności oznaczałoby to straszliwą kompromitację polskich sił zbrojnych. Nic dziwnego, że współcześnie polscy historycy wojskowi coraz częściej zdecydowanie zaprzeczają konieczności akcji „Wisła” dla pokonania UPA w Polsce[10].

Władze komunistyczne nie udzieliły, zatem nigdy wiarygodnej odpowiedzi, dlaczego przeprowadzono akcję „Wisła”. Konsekwencją braku rzetelnej wiedzy jest często rozwój „mitologii”. W społeczeństwie polskim ukształtowało się szereg mitów, mających na celu uzasadnienie akcji. Roman Drozd, w wydanej w 2007 r., nakładem tygodnika „Nasze Słowo” broszurze wyszczególnił 9 najpopularniejszych mitów o akcji „Wisła”[11]. Wywodzą się one wprost z „kołchozowej” propagandy czasów „Polski Ludowej”.

Część społeczeństwa polskiego skłonna jest postrzegać akcję „Wisła” jako „sprawiedliwą” karę na narodzie ukraińskim za „mordy na Wołyniu”, czyli ataki oddziałów UPA na polską ludność cywilną na Wołyniu i w Galicji, w latach 1943-1945. Tego rodzaju pogląd zawiera w sobie sprzeczność logiczną. Odwet za wydarzenia na Wołyniu, dokonywany na ludziach, którzy żadnego związku z nimi mieć nie mogli (np. na Łemkach z Beskidu Niskiego) nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek sprawiedliwością[12]. Jednak podnoszenie władz komunistycznych w Polsce do rangi „narodowych mścicieli” można rozpatrywać tylko w kategoriach mitologicznych. Nic nie wskazuje na to, aby wykazywali oni większe zainteresowanie losami swoich rodaków na Wschodzie. W czasach „Polski Ludowej” można było wprawdzie mówić o „mordach ukraińskich”, ale tylko na zachód od Sanu i Bugu. Tematyka stosunków polsko-ukraińskich na Wołyniu i w Galicji była niemal równie zakazana jak „kwestia katyńska”.

Obecnie, jak można sądzić wśród polskich historyków największą popularnością cieszy się teoria, że polskie władze komunistyczne podjęły akcję „Wisła” na polecenie ZSRR. Popularyzatorem tej opinii był wybitny znawca stosunków polsko-ukraińskich Ryszard Torzecki. W opublikowanej w 1993 r. pracy stwierdził on, że: „Decyzję tak brzemienną w skutki polityczne mógł podjąć Stalin, lub Beria”[13]. Nie przedstawił jednak konkretnych dowodów na potwierdzenie swojego przypuszczenia. Zastrzegł natomiast, iż: „Ze względu na brak dokumentów radzieckich sprawa musi pozostać do dalszych badań”[14]. Przypuszczenia Ryszarda Torzeckiego wielu historyków polskich uznało za niezbity dowód, iż akcji „Wisła” dokonano na polecenie Józefa Stalina.

Tymczasem przeprowadzone w okresie późniejszym badania nie potwierdziły tej teorii. Przeciwnie, wskazują, że inicjatywa wyszła ze strony polskich władz komunistycznych, które zabiegały o zgodę potężnego „sojusznika” radzieckiego i otrzymały ją ostatecznie[15]. Oczywiście historycy zajmujący się dziejami Europy Środkowo-Wschodniej po II wojnie światowej wiedzą dobrze, że nie można w pełnym stopniu ufać dokumentom. Wiele kwestii władze komunistyczne „rozwiązywały” bez żadnej dokumentacji, drogą poleceń ustnych, przekazywanych bezpośrednio, lub telefonicznie. Niemniej teoria o wymuszeniu akcji „Wisła” przez ZSRR posiada wiele „słabych” stron. Skupiska mniejszości ukraińskiej funkcjonowały, na terenach przygranicznych z USRR nie tylko w Polsce, ale również w Czechosłowacji, Rumunii i na Węgrzech. W krajach tych akcja „Wisła” nie miała odpowiedników.

Trudno zresztą znaleźć racjonalny powód, w imię którego miałoby zależeć władzom radzieckim na deportacji ludności ukraińskiej na ziemie zachodnie i północne. Były oczywiście zainteresowane likwidacją ukraińskiego podziemia w Polsce, ale niewątpliwie zdawały sobie sprawę, że deportacja nie jest konieczna. Przymusowe osiedlenie ludności ukraińskiej na Ziemiach Odzyskanych stanowiło dla władz radzieckich pewien problem. Były to, bowiem tereny istotne dla armii radzieckiej ze strategicznego punktu widzenia, gdzie funkcjonowało wiele radzieckich baz wojskowych. Jeżeli władze radzieckie uważały ludność ukraińską w Polsce za niebezpieczną, dlaczego kierowały ją właśnie na ten obszar? W późniejszych latach nagminnie dochodziło do nawiązywania kontaktów pomiędzy żołnierzami radzieckimi, narodowości ukraińskiej, stacjonującymi w bazach radzieckich w Polsce, a zamieszkałymi w pobliżu Ukraińcami, chociaż zarówno radzieckie KGB jak i polskie służby specjalne starały się temu przeciwdziałać[16]. Niektórzy radzieccy oficerowie, po kryjomu chrzcili dzieci u miejscowych księży prawosławnych oraz greckokatolickich.

Wysiedlenie Ukraińców z ziem południowo-wschodnich Rzeczypospolitej oznaczało napływ ludności polskiej na ten obszar. Dlaczego polskie sąsiedztwo nad granicą miałoby dla władz radzieckich, zdominowanych przez Rosjan, większą wartość niż ukraińskie? Mimo oficjalnych sloganów o polsko-radzieckim „braterstwie broni” i „bratniej współpracy” pomiędzy Rosjanami i Polakami panowała wzajemna niechęć, a nawet wrogość. Na Ziemiach Odzyskanych, w radzieckich bazach wojskowych chętnie zatrudniano Niemców. Wokół jednostek Armii Czerwonej długo pozostawały enklawy ludności niemieckiej, której nie pozwalano polskim władzom wysiedlić[17].

Teorię o „wymuszeniu” akcji „Wisła” przez władze radzieckie można rozpatrywać jedynie w wymiarze „mitologicznym”. Nie można oczywiście negować współodpowiedzialności władz radzieckich za akcję. Bez akceptacji radzieckiego „sojusznika” polskie władze komunistyczne nie zdecydowałyby się na tak drastyczny krok.

Środowisko mniejszości ukraińskiej w Polsce jest przekonane, że polscy komuniści, decydując się na przeprowadzenie akcji „Wisła” działali z pobudek nacjonalistycznych i wprowadzali w życie koncepcję, która istniała już w okresie międzywojennym. Opinia ta nie jest pozbawiona racjonalnych podstaw. Idea „państwa narodowego”, o ludności ujednoliconej pod względem narodowościowym, lub zapewniającego polskiej większości uprzywilejowaną pozycję, posiadała silne poparcie w społeczeństwie polskim, w okresie międzywojennym[18].

II Rzeczpospolita była jednak państwem wielonarodowym, a w województwach wschodnich przeważała ludność niepolska. Opracowywano, więc projekty radykalnego „ujednolicenia” narodowościowego kraju. W 1936 r. ekonomista Wiktor Ormicki opracował dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych tajny referat, dotyczący polityki narodowościowej na terenach wschodnich[19]. Postulował w nim przymusowe przesiedlenie części ludności białoruskiej i ukraińskiej na tereny zachodnie i osiedlenie dużej liczby polskich rodzin na wschód, aby w każdym powiecie Rzeczypospolitej odsetek ludności polskiej nie był niższy niż 56,2 %. Założenia tego projektu przypominają akcję „Wisła”. W obu przypadkach przewidywano przymusową deportację ludności ukraińskiej na zachód i osiedlanie w ten sposób, aby nie przekraczała ściśle określonego odsetka ludności w nowym miejscu zamieszkania. Referat Ormickiego został potraktowany przez MSW jako podstawa do dyskusji w sprawie wyboru koncepcji polityki narodowościowej rządu. W realiach II Rzeczypospolitej jego realizacja była jednak niemożliwa.

Władze komunistyczne w Polsce, w latach 1944-1947 głosiły ideę państwa jednolitego narodowo. Zdaniem Eugeniusza Mironowicza: „W 1945 r. retoryka narodowa stała się istotną częścią propagandy komunistycznej w Polsce. Jednolita narodowo powojenna Polska miała stanowić przeciwieństwo wielonarodowościowej i rozdzieranej wewnętrznymi sprzecznościami II Rzeczypospolitej.”[20]. Podobnie sądziła Krystyna Kersten[21]. Oboje autorzy podkreślają zarazem, że władze komunistyczne posługiwały się ideą państwa jednolitego narodowo w sposób instrumentalny, pragnąc przekonać społeczeństwo polskie do zaakceptowania zmian granicznych, wymuszonych przez ZSRR po II wojnie światowej.

Niemniej idea ta była wcielana w życie dosyć konsekwentnie. W 1945 r., w nowych granicach państwa polskiego zamieszkiwały około 4 miliony ludności niepolskiej (głównie Niemców)[22]. Polskę zamieszkiwało wówczas niespełna 24 miliony mieszkańców[23]. Mniejszości narodowe stanowiły, zatem prawie 17% populacji. W 1950 r. władze szacowały liczebność ludności niepolskiej w państwie na około 417 tys.[24]. Nie przekraczały 2% populacji. To „ujednolicenie” narodowe państwa uzyskano poprzez usunięcie ogromnej większości ludności niepolskiej za granicę. Dotyczyło to głównie ludności niemieckiej, ale ukraińskiej również.

W latach 1944-1946 przesiedlono z Polski do USRR około 488.057 osób[25]. W 1947 r. władze radzieckie ostatecznie odmówiły przyjmowania dalszych przesiedleńców. Kiedy zawiodły próby nakłonienia strony radzieckiej do zmiany decyzji zdecydowano się na przeprowadzenie akcji deportacyjnej ludności ukraińskiej na ziemie zachodnie i północne. Otrzymała ona kryptonim „Wisła”.

Za głównego inicjatora tej akcji jest uważany Zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP gen. Stefan Mossor[26]. Cel akcji określił precyzyjnie, w piśmie do ministra obrony narodowej – Michała Roli-Żymierskiego, z dnia 20 lutego 1947 r.: „Ponieważ Związek Radziecki nie przyjmuje już obecnie tych ludzi, wydaje się rzeczą konieczną, aby na wiosnę przeprowadzić energiczną akcję przesiedlenia tych ludzi pojedynczymi rodzinami w rozproszeniu na całych Ziemiach Odzyskanych gdzie szybko się zasymilują”[27]. Także w instrukcji Ministerstwa Ziem Odzyskanych, z listopada 1947, dotyczącej rozmieszczenia ludności z akcji „Wisła” na ziemiach zachodnich i północnych stwierdzono, że: „Zasadniczym celem przesiedlenia osadników „W” jest ich asymilacja w nowym środowisku polskim, dołożyć należy wszelkich wysiłków, aby cel ten był osiągnięty.”[28].

W obu cytowanych dokumentach zaprezentowano nacjonalistyczny sposób myślenia. Dla nacjonalisty największą wartością jest państwo ujednolicone pod względem kulturowym[29]. Gen. Mossor musiał sobie zdawać sprawę, że jego „projekt”, w przypadku realizacji przysporzy cierpienia dziesiątkom tysięcy ludzi, a państwo polskie narazi na ogromne koszty. Wskazuje to, iż był ideowym, szczerym nacjonalistą. Instrukcja MZO nakazywała osiedlanie rodzin ukraińskich w dużym rozproszeniu. To postępowanie nieludzkie, aby ludzi wyrwanych z tradycyjnego środowiska pozbawiać towarzystwa bliskich krewnych i znajomych. Ministerstwo nie było zainteresowane tym, czy deportowanej ludności będą odpowiadać warunki w nowym miejscu osiedlenia, czy będą w stanie zagospodarować przydzieloną ziemię, czy stan domów poniemieckich umożliwia osiedlanie w nich rodzin z małymi dziećmi. Pomijając jednak nawet kwestie natury humanitarnej, biorąc pod uwagę wyłącznie gospodarczy aspekt sprawy, osiedlenie ludności, deportowanej w ramach akcji  „Wisła”, miałoby sens na obszarze Sudetów. Kierowanie ludzi z Karpat na tereny Pojezierza Mazurskiego czy Pomorza było nonsensem. Tym jednak nie zajmowano się we wspomnianej instrukcji. Istotne znaczenie dla MZO miał tylko jeden czynnik – asymilacja. Oczywiście urzędnicy ministerstwa wykazali tym samym światopogląd zdecydowanie nacjonalistyczny.

Jednak gen. Stefan Mossor i Ministerstwo Ziem Odzyskanych pełnili w akcji „Wisła” przede wszystkim funkcję wykonawczą. Nie oni podejmowali decyzję o przeprowadzeniu akcji. Decydujący głos w kwestii mniejszości ukraińskiej w Polsce należał do Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej, które dnia 29 marca 1947 r. podjęło uchwałę o przesiedleniu ludności ukraińskiej. Członkowie Biura: Władysław Gomółka, Bolesław Bierut, Roman Zambrowski, Jakub Berman, Hilary Minc, Marian Spychalski, Aleksander Zawadzki, Stanisław Radkiewicz to zawodowi działacze komunistyczni. Byli to ludzie o zupełnie innej mentalności niż gen. Mossor  (w okresie międzywojennym zawodowy oficer WP) czy urzędnicy MZO (często wywodzący się z Narodowej Demokracji).

Czy podejmując decyzję o wysiedleniu ludności ukraińskiej członkowie Biura Politycznego kierowali się pobudkami nacjonalistycznymi? Dziwni z nich nieco nacjonaliści. W latach 1944-1947 postępował proces wasalizacji państwa polskiego przez ZSRR, czemu działacze komunistyczni nie tylko nie przeciwstawiali się, ale nawet aktywnie uczestniczyli w procesie uzależniania swego kraju od wschodniego sąsiada. Nie przeciwstawiali się również wywożeniu żołnierzy Armii Krajowej do ZSRR czy osadzaniu ich w więzieniach. Myśl nacjonalistyczna różnymi drogami jednak chadza[30].

Niemniej zwraca uwagę fakt, że władze komunistyczne nie poczuwały się do wspólnoty ideowej z Narodową Demokracją – tradycyjną reprezentacją polityczną polskich środowisk nacjonalistycznych. Narodowi demokraci byli prześladowani. Represje spotykały nawet tych nacjonalistów, którzy zdecydowali się na współpracę z komunistami. Gen. Stefan Mossor został aresztowany w maju 1950 r., a następnie w tzw. „procesie generałów”, w 1951 r. skazany na dożywotnie więzienie[31]. Został wprawdzie uwolniony w 1956 r., lecz wkrótce później zmarł (22.09.1957 r.). Ministerstwo Ziem Odzyskanych rozwiązano w 1949 r., a wielu urzędników ministerstwa dotknęły represje. Władysław Gomółka, pełniący funkcję ministra ziem odzyskanych został w 1948 r. usunięty z władz PPR, pod zarzutem „odchylenia prawicowonacjonalistycznego”, a w latach 1951-1954 był więziony.

Mimo prowadzenia polityki „ujednolicania” narodowego Polski władze komunistyczne niejednokrotnie dokonywały „odstępstw” od swej „linii politycznej”. Przykładów nie brakuje. W latach 1944-1948 niemal całkowicie zlikwidowano szkolnictwo białoruskie w Polsce[32]. W roku 1949 r., pod wpływem sugestii ze strony władz ZSRR (wyrażanych w sposób umiarkowany) rozpoczęto szybką odbudowę szkół białoruskich: „Organizowaniem białoruskiego szkolnictwa oprócz kuratorium zajmowały się komitety partyjne, UBP, milicja. Przedstawiciele tych instytucji jeździli do gmin i przekonywali ludność, aby angażowała się w tworzenie szkół z językiem ojczystym. Agitowano nawet na odpustach, w pobliżu świątyń.”[33]. Władze komunistyczne postępowały wbrew dotychczasowej „linii politycznej”. Pragnienie zdobycia uznania w oczach moskiewskiego protektora było jednak silniejsze niż nacjonalistyczne pryncypia. Nie zawsze jednak presja władz radzieckich decydowała o zmianie ustalonej linii politycznej.

W latach 1945-1949 polskie władze komunistyczne wysiedlały intensywnie ludność niemiecką z Rzeczypospolitej, nie stroniąc od metod brutalnych. W 1950 r. nastąpiła jednak dosyć gwałtowna zmiana. Nie tylko nie wysiedlano już Niemców, ale utrudniano im wyjazd z Polski, a nawet całkowicie uniemożliwiano. Polityka ta była spowodowana głównie względami natury gospodarczej[34]. Niewydolna gospodarka socjalistyczna odczuwała dotkliwy brak wykwalifikowanej, wydajnej siły roboczej, a taką zapewniała, w niektórych regionach właśnie mniejszość niemiecka. Banalna dosyć kwestia natury ekonomicznej, którą można było załatwić w inny sposób spowodowała rezygnację władz komunistycznych z nacjonalistycznych pryncypiów. Fakt ten doprowadził do powstania, w niektórych regionach kraju silnych skupisk mniejszości niemieckiej.

Niekonsekwencje można dostrzec także w polityce polskich władz komunistycznych wobec ludności ukraińskiej. W 1956 r. wyrażono zgodę na powstanie Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego i umożliwiono (w ograniczonym zakresie) prowadzenie legalnej działalności kulturalno-oświatowej. Władze komunistyczne zaakceptowały również, chociaż niechętnie fakt prowadzenia pracy duszpasterskiej przez duchowieństwo greckokatolickie jakkolwiek Cerkwi oficjalnie nie odnowiono. Ustępstwa wobec Ukraińców nastąpiły w okresie, kiedy decydującą rolę we władzach PZPR odgrywał I Sekretarz Władysław Gomułka, który w 1947 r. był jednym z autorów akcji „Wisła”. Ustępstwa wobec Ukraińców nie „przekreśliły” dotychczasowej polityki władz wobec tej mniejszości. Nadal uniemożliwiano powrót na ziemie przodków. Władze w dalszym ciągu realizowały politykę „asymilacji”, chociaż mniej brutalnymi metodami. Niemniej proces polonizacji został w istotny sposób opóźniony.

Dlaczego władze komunistyczne zdecydowały się, w 1956 r. na złagodzenie nacjonalistycznych pryncypiów swej polityki wobec mniejszości ukraińskiej? Nie było to efektem presji ze strony zagranicznego protektora, ponieważ Ukraińcy takiego nie posiadali. Żaden liczący się odłam polskiej opinii publicznej za mniejszością ukraińską się nie ujmował. Przeciwnie, proces „zalegalizowania” istnienia mniejszości ukraińskiej wywołał niezadowolenie w niektórych środowiskach. Dochodziło nawet do ekscesów, które musiała tłumić milicja[35]. Wreszcie sami Ukraińcy nie posiadali realnych możliwości wywierania presji na władze.

Wszystko wskazuje na to, że władze zdecydowały się na ustępstwa, ponieważ tak było dla nich wygodniej. Poprzez UTSK zyskano możliwość „skanalizowania” aktywności Ukraińców w legalnych ramach oraz bardziej skutecznej kontroli życia wewnętrznego tej społeczności. Towarzystwo funkcjonowało pod silnym nadzorem administracji, partii oraz służb specjalnych[36]. Ustępstwa z roku 1956 przyczyniły się do stabilizacji życia Ukraińców na Ziemiach Odzyskanych. Zapewniało to władzom większy komfort rządzenia. Stało jednak w ewidentnej sprzeczności z pryncypiami nacjonalistycznymi.

W świetle przedstawionych faktów trudno wyrażać opinię, że władze komunistyczne w Polsce, w 1947 r. składały się z fanatycznych nacjonalistów polskich. Postawa komunistów wobec idei nacjonalistycznych nacechowana była swoistym pragmatyzmem. Wykorzystywali je, kiedy wydawało im się to korzystne. Jednak stosunkowo łatwo dokonywali odstępstw od pryncypiów nacjonalistycznych, jeżeli było to – z ich punktu widzenia - korzystniejsze. Dlaczego zatem zdecydowali się na przeprowadzenie akcji „Wisła”?

Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba uwzględnić, jaką rolę odgrywały masowe wysiedlenia i deportacje w czasach dyktatur komunistycznych, w XX stuleciu. Reżymy komunistyczne uciekały się do tych metod często. Pierwszą dużą akcję wysiedleńczą przeprowadzili bolszewicy na Północnym Kaukazie, w trakcie wojny domowej w Rosji. W regionie tym nie posiadali początkowo większego poparcia. Wykorzystali, więc konflikt pomiędzy rosyjskimi Kozakami, zajmującymi najlepsze ziemie, a rdzenną ludnością Kaukazu – Czeczeńcami i Inguszami, wyraźnie upośledzonymi w okresie caratu. W 1920 r. wysiedlono z Kaukazu około 9 tys. rodzin kozackich[37]. Ich ziemię przekazano Czeczeńcom, którzy stali się wiernymi sojusznikami bolszewików. Nie przeszkodziło to zresztą władzom radzieckim, w okresie późniejszym okrutnie prześladować Czeczeńców. Do metody zastosowanej na Północnym Kaukazie uciekali się później bolszewicy wielokrotnie, w celu „rozwiązywania” problemów narodowościowych. Jednak nie tylko problemy narodowościowe „rozwiązywano” przy pomocy wysiedleń.

W 1950 r., położone na „Ziemiach Odzyskanych” niewielkie miasteczko Zielona Góra (około 31 tys. mieszkańców) zostało podniesione do rangi stolicy województwa. Oznaczało to napływ do Zielonej Góry tysięcy funkcjonariuszy różnych urzędów i konieczność zapewnienia dla nich mieszkań. Tymczasem przeludnione miasto żadnych rezerw lokalowych już nie posiadało, a władze nie dysponowały środkami finansowymi nie tylko na budowę nowych obiektów, lecz nawet na adaptację starych. Komisja Organizacyjna Komitetu Wojewódzkiego PZPR podjęła, więc niezwłocznie decyzję o wysiedleniu części mieszkańców miasta, aby pozyskać mieszkania dla funkcjonariuszy. Operacji wysiedleńczej nadano kryptonim akcja „O”[38].

Władze komunistyczne dokonały swoistego „przeglądu” mieszkańców Zielonej Góry. Ustalono listę mieszkań, które odpowiadały potrzebom „aparatu”. Właścicieli wysiedlono do innych pomieszczeń na terenie miejscowości, lub całkowicie usunięto z miasta. Pozostawiono jedynie tych właścicieli, którzy byli potrzebni władzom, lub posiadali wpływowych protektorów. Usuwano z miasta ludzi, którzy byli dla władz „niewygodni” – drobnych przedsiębiorców, byłych żołnierzy gen. Andersa, osoby znane z niechęci do panującego ustroju. W wyniku akcji „O” wysiedlono z Zielonej Góry ponad 800 rodzin. Członkowie Komisji Organizacyjnej KW PZPR dobrze zdawali sobie sprawę, że akcja ta, nawet w świetle stalinowskiego prawa była całkowicie nielegalna. Nie mieli jednak żadnych skrupułów. Władze w Warszawie były systematycznie informowane o działaniach zielonogórskich „towarzyszy” i nie zgłaszały sprzeciwu.

Akcja „O” pozwala zrozumieć rolę wysiedleń w stalinowskim państwie. Nie stanowiły one dla komunistów środka nadzwyczajnego, lecz były zwykłą metodą rozwiązywania problemów, nawet banalnych. Wynikały ze swoistej „filozofii władzy”. Głównym celem istnienia państwa było umożliwienie funkcjonowania rozbudowanego aparatu partyjno-biurokratycznego. Mienie ludności było traktowane przez „aparat” jako własność państwa, czasowo tylko przekazana do użytku w prywatne ręce. W takim państwie jednostki i grupy społeczne mogły egzystować tylko wówczas, jeśli były potrzebne „aparatowi”, lub posiadały wpływowego protektora.

Obejmując władzę nad Polską komuniści postępowali podobnie jak wspomniani członkowie Komitetu Organizacyjnego KW PZPR w Zielonej Górze, lecz w skali całego kraju. Dokonali swoistego przeglądu ludności. Grupy społeczne, które były im potrzebne, lub posiadały wpływowych protektorów pozostawiono we względnym spokoju. Jednak kategorie ludności, które wydawały się zbędne starano się usunąć za granicę. Los ten spotykał najczęściej przedstawicieli mniejszości narodowych (głównie Niemców i Ukraińców), ale także niektóre grupy ludności polskiej (np. część żołnierzy Armii Krajowej, wywiezionych do ZSRR). Innym kategoriom ludności pozwolono wprawdzie pozostać w granicach państwa, lecz zmuszono je do zmiany miejsca zamieszkania. Wykorzystywano w tym celu „skierowania do pracy”. Miały one charakter obligatoryjny. Umożliwiały pozbycie się ludzi „niewygodnych” i zmuszenie ich do życia we wskazanym przez władze miejscu[39]. W kategorii tego typu działań mieściła się także akcja „Wisła”.

Dlaczego władze komunistyczne zdecydowały się na przeprowadzenie tej akcji? Odpowiedź jest – moim zdaniem – banalna. Działanie takie posiadało, z punktu widzenia władz ogromne zalety. Ludność ukraińska nie posiadała protektora i władze komunistyczne mogły uczynić z nią właściwie wszystko, co chciały. Jedyne ograniczenie polegało na tym, że w 1947 r. ostatecznie zakończyła się deportacja do ZSRR.

            Na terenach południowo-wschodnich Rzeczypospolitej komuniści nie posiadali silnych wpływów. To regiony rolnicze i bardzo konserwatywne. Idee komunistyczne nie znajdowały masowego poparcia ani wśród Polaków ani Ukraińców. Wysiedlenie Ukraińców pozwalało usunąć jednego wroga i zjednać sobie drugiego. Akcja „Wisła” wywołała nieunikniony wzrost poparcia dla „władzy ludowej” wśród miejscowej ludności polskiej. Likwidowała, tlący się od lat konflikt narodowościowy. Do opuszczonych wsi ukraińskich napłynęła ludność z okolicznych, przeludnionych miejscowości polskich. Na osadników „oczekiwały” zagospodarowane pola i łąki, chaty oraz duża ilość dobytku, pozostawionego przez deportowaną ludność.

            Analizując przebieg akcji „Wisła” nie sposób ustrzec się refleksji, że została ona przeprowadzona w ten sposób, aby okoliczna ludność polska jak najwięcej na niej skorzystała. Terminy wysiedleń poszczególnych wsi były dziwnie „skoordynowane” z dojrzewaniem zboża. Wysiedlano w momencie, kiedy zbliżały się żniwa, a deportowana ludność nie zdążyła jeszcze zebrać plonów. Wysiedlenia przeprowadzano szybko, nie zapewniając odpowiedniej ilości środków transportu. Zmuszano tym samym ludność ukraińską do pozostawiania znacznej ilości mienia.

            Deportowani na „Ziemie Odzyskane” Ukraińcy zwiększali odsetek ludności słowiańskiej na poniemieckich terytoriach, z zasiedleniem, których władze komunistyczne miały kłopoty. Polscy osadnicy na tych terenach mieli nierzadko tendencję do powrotu w „rodzinne strony”, po zagarnięciu większej ilości mienia poniemieckiego. „Osadnicy” z akcji „Wisła” takiej możliwości nie mieli. Musieli zamieszkać tam, gdzie im nakazano i nie mogli opuścić miejsca zamieszkania bez zgody władz. Pozbawieni środków utrzymania stali się tanią siłą roboczą dla miejscowych Państwowych Nieruchomości Ziemskich (późniejszych PGR-ów) oraz dla przybyłych wcześniej na „Ziemie Odzyskane” osadników polskich. Stanowili – z punktu widzenia władz komunistycznych – typ osadnika „idealnego”. Paradoksalnie, po deportacji ludność z akcji „Wisła” zyskała swoją rację bytu w komunistycznym państwie. Zaczęła być w pewien sposób potrzebna komunistycznemu aparatowi władzy, który godził się stopniowo na niewielkie ustępstwa.

            Oczywiście akcja „Wisła” miała bardzo niehumanitarny charakter. Była nonsensem z ekonomicznego punktu widzenia. Narażała państwo polskie na ogromne koszty. Sama akcja przesiedleńcza wymagała zapewnienia deportowanym środków transportu, żywności, zaangażowania dużej liczby funkcjonariuszy i urzędników[40]. Niezbędne okazało się także udzielenie pomocy materialnej deportowanym. Ludność ukraińska, osadzona na nowych, obcych terenach, wymagających innej kultury rolnej nie potrafiła najczęściej na nich gospodarować. Natomiast tereny zamieszkałe do 1947 r. przez ludność ukraińską pozostały w większości nie zasiedlone. Akcja „Wisła” naraziła państwo polskie na tak wysokie koszty i straty materialne, jakich nigdy nie zdołałaby wyrządzić ukraińska partyzantka, nawet gdyby jej działalność miała potrwać jeszcze rok.

Takie kwestie nie miały jednak większego znaczenia dla komunistycznej władzy. Liczył się cel nadrzędny, którym była „aparatczykowska” racja stanu. Ludność ukraińska nie była potrzebna na terenach południowo-wschodnich państwa. Potrzebowali jej natomiast na „Ziemiach Odzyskanych”. Należało ją, zatem deportować.

            „Filozofia” komunistycznych „aparatczyków” przeniknęła niestety głęboko do społeczeństwa polskiego. Osobiście przekonałem się o tym przed kilku laty, podczas konferencji naukowej w Białymstoku. Wspólnie z dwoma młodymi naukowcami polskimi udałem się na spacer po mieście. Wstąpiliśmy oczywiście do cerkwi prawosławnej, gdzie trwała uroczysta odprawa. Moi towarzysze pierwszy raz zetknęli się bezpośrednio z chorałem cerkiewnym. Oczywiście byli zachwyceni. Po wyjściu ze świątyni wywiązała się ciekawa dyskusja. Młodzi naukowcy zaczęli się zastanawiać, dlaczego Białorusinów, w latach czterdziestych nie usunięto z Polski, lub nie deportowano na „Ziemie Odzyskane” jak Ukraińców. Jak się dowiedziałem w trakcie rozmowy obaj młodzi ludzie wywodzili się z południa kraju i nie mieli żadnych rodzinnych „porachunków” z Białorusinami. Nie potrafili uzasadnić, dlaczego Białorusini powinni być deportowani, ani nawet nie usiłowali tego uzasadniać. Uważali ten fakt za oczywisty, niewymagający wyjaśnień.

Bibliografia:

- Bata A., Bieszczady w ogniu, Rzeszów 1987;

- Ciesielski S., Rosja – Czeczenia. Dwa stulecia konfliktu, Wrocław 2003;

- Drozd R. , Droga na zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich i północnych Polski w ramach akcji „Wisła”, Warszawa 1997;

- Drozd R., Mity o akcji „Wisła”, dodatek do tygodnika „Nasze Słowo” 2007 r.;

- Drozd R., Polityka władz wobec ludności ukraińskiej w Polsce w latach 1944-1989, Warszawa 2001;

- Dudra S., Łemkowie. Deportacja i osadnictwo ludności łemkowskiej na Środkowym Nadodrzu w latach 1947-1960, Głogów 1998;

- Dzieje Polski, Warszawa 1977, red. J. Topolski;

- Gellner E., Narody i nacjonalizm, Warszawa 1991;

- Halczak B., Kwaterunek urzędników wojewódzkich w Zielonej Górze w roku 1950, „Studia Zachodnie” nr 10, Zielona Góra 2008

- Halczak B., Profesor Marian Eckert (w:) Studia historyczne nad polityką, gospodarką i kulturą, Zielona Góra 2002;

- Halczak B., Publicystyka narodowo-demokratyczna wobec problemów narodowościowych i  etnicznych II Rzeczypospolitej, Zielona Góra 2000;

- K. Kersten, Między wyzwoleniem a zniewoleniem. Polska 1944-1956, Londyn 1993;

- Mironowicz E., Białorusini i Ukraińcy w polityce obozu piłsudczykowskiego, Białystok 2007;

- Mironowicz E., Polityka narodowościowa PRL, Białystok 2000

- Mironowicz E., Szkolnictwo białoruskie w Polsce po II wojnie światowej (w:) Edukacja w społeczeństwie wielokulturowym, „Rocznik Lubuski” Tom XXX, część I, Zielona Góra 2004;

- Misiło E., Akcja „Wisła”. Dokumenty, Warszawa 1993;

- Motyka G., Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie 1943-1948,  Warszawa 1999;

- Pudło K., Łemkowie. Proces wrastania w środowisko Dolnego Śląska 1947-1985, Wrocław 1987;

- Sikorski F., Kabewiacy w akcji „Wisła”, Warszawa 1989;

- Słabig A., Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim w latach 1945-1989, Szczecin 2008;

- Syrnyk J., Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne (1956-1990), Wrocław 2008;

- Torzecki R., Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej, Warszawa 1993.

 

[1] R. Drozd, Droga na zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich i północnych Polski w ramach akcji „Wisła”, Warszawa 1997 ; R. Drozd, Polityka władz wobec ludności ukraińskiej w Polsce w latach 1944-1989, Warszawa 2001.

[2] E. Misiło, Akcja „Wisła”. Dokumenty, Warszawa 1993.

[3] E. Misiło, Akcja ”Wisła”…, s. 65.

[4] R. Drozd, Polityka władz…, s. 62-63.

[5] A. Bata, Bieszczady w ogniu, Rzeszów 1987, s. 207.

[6] F. Sikorski, Kabewiacy w akcji „Wisła”, Warszawa 1989, s. 178.

[7] K. Pudło, Łemkowie. Proces wrastania w środowisko Dolnego Śląska 1947-1985, Wrocław 1987, s. 28-29.

[8] E. Misiło, Akcja „Wisła”…, s. 26; G. Motyka, Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie 1943-1948,  Warszawa 1999, s. 407.

[9] E. Misiło, Akcja „Wisła”…, s. 27; G. Motyka, Tak było…, s. 407, R. Drozd, Polityka władz…, s. 64.

[10] W dniach 9-10.06.2008 r. odbyła się w Starej Lesnej na Słowacji międzynarodowa konferencja naukowa, zorganizowana przez Słowacką Akademię Nauk (SAV), poświęcona UPA. Uczestniczący w obradach płk. dr Jeremiasz Ślipiec z Akademii Obrony Narodowej twierdził stanowczo, że Wojsko Polskie było w stanie pokonać ukraińską partyzantkę klasycznymi metodami wojskowymi. O przeprowadzeniu akcji „Wisła” zadecydowali politycy, a nie wojskowi.

[11] R. Drozd, Mity o akcji „Wisła”, dodatek do tygodnika „Nasze Słowo” 2007 r.

[12] Nie jest to jedyna sprzeczność we wspomnianym uzasadnieniu akcji „Wisła”. Zwolennicy tej tezy twierdzą również, że w wyniku deportacji nastąpił „awans cywilizacyjny” wysiedlonej ludności. W tej sytuacji wysiedlenie należałoby raczej traktować jako „nagrodę” dla ludności ukraińskiej.

[13] R. Torzecki, Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej, Warszawa 1993, s. 302.

[14] Ibidem.

[15] R. Drozd, Polityka władz…, s. 61-63.

[16] A. Słabig, Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim w latach 1945-1989, Szczecin 2008, s. 196-197.

[17] Ibidem, s. 24.

[18] B. Halczak, Publicystyka narodowo-demokratyczna wobec problemów narodowościowych i  etnicznych II Rzeczypospolitej, Zielona Góra 2000, s. 32-42.

[19] E. Mironowicz, Białorusini i Ukraińcy w polityce obozu piłsudczykowskiego, Białystok 2007, s. 230-232.

[20] E. Mironowicz, Polityka narodowościowa PRL, Białystok 2000, s. 32.

[21] K. Kersten, Między wyzwoleniem a zniewoleniem. Polska 1944-1956, Londyn 1993, s. 30-41.

[22] E. Mironowicz, Polityka narodowościowa…, s. 32.

[23] Dzieje Polski, Warszawa 1977, red. J. Topolski, s. 845.

[24] E. Mironowicz, Polityka narodowościowa…, s. 94.

[25] R. Drozd, Polityka władz…, s. 55.

[26] E. Mironowicz, Polityka narodowościowa…, s. 61.

[27] E. Misiło, Akcja „Wisła”…, s. 53.

[28] J. Syrnyk, Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne (1956-1990), Wrocław 2008, s. 19.

[29] E. Gellner, Narody i nacjonalizm, Warszawa 1991, s. 44.

[30] Część francuskich środowisk nacjonalistycznych, skupionych wokół marszałka Philippe Petain podjęła, w latach 1940-1944 „kolaborację” z Niemcami hitlerowskimi, okupującymi ich ojczyznę.

[31] E. Misiło, Akcja „Wisła”…, s. 54.

[32] E. Mironowicz, Szkolnictwo białoruskie w Polsce po II wojnie światowej (w:) Edukacja w społeczeństwie wielokulturowym, „Rocznik Lubuski” Tom XXX, część I, Zielona Góra 2004, s. 91-92.

[33] Ibidem, s. 94.

[34] A. Słabig, op. cit., s. 29-38.

[35] S. Dudra, Łemkowie. Deportacja i osadnictwo ludności łemkowskiej na Środkowym Nadodrzu w latach 1947-1960, Głogów 1998, s. 91.

[36] J. Syrnyk, op. cit., s. 171-325.

[37] S. Ciesielski, Rosja – Czeczenia. Dwa stulecia konfliktu, Wrocław 2003, s. 120-124.

[38] B. Halczak, Kwaterunek urzędników wojewódzkich w Zielonej Górze w roku 1950, „Studia Zachodnie” nr 10, Zielona Góra 2008, s. 147-158.

[39] Los ten spotkał m.in. wybitnego historyka prof. Mariana Eckerta. W 1953 r., za „krytyczny stosunek do rzeczywistości i ZSRR” został skreślony z listy słuchaczy drugiego stopnia UAM w Poznaniu i skierowany do pracy w nadgranicznej miejscowości Rzepin. Nie przekreśliło to zresztą jego kariery naukowej. Odegrał dużą rolę w kształtowaniu zielonogórskiego środowiska akademickiego (B. Halczak, Profesor Marian Eckert (w:) Studia historyczne nad polityką, gospodarką i kulturą, Zielona Góra 2002, s. 8). Niemniej podobne doświadczenia nie były wyłącznie udziałem wybitnych naukowców. W latach pięćdziesiątych „zsyłano” na „Ziemie Odzyskane” przedstawicieli „półświatka” z dużych miast (Warszawa, Łódź). Wielu zostało osiedlonych w Zielonej Górze.

[40] Organizatorzy akcji „Wisła” starali się obciążyć kosztami jej prowadzenia samych deportowanych np. poprzez używanie własnych środków transportu oraz korzystanie z własnej żywności. Kosztami obciążano również polską ludność cywilną. W transportach kolejowych, podróżujących tygodniami przez Polskę była duża liczba zwierząt (głównie krów). Paszę dla nich zapewniano nierzadko w ten sposób, że pociąg zatrzymywał się w polu i pozwalano deportowanym zabierać z okolicznych łąk i pól to, co było konieczne. Oczywiście właściciele tych pól, których nie pytano o zgodę współfinansowali akcję „Wisła”. Jednak koszty budżetu państwa były ogromne.

Kontakt

logo UTH beztlo60Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce

ul. Kościeliska 7
03-614 Warszarwa